Tak, wróciliśmy z wakacji, już jakiś czas temu.
Nmofmak stanął na wysokości zadania, więc Irmelin nie mogła marudzić. Po naszym powrocie wsunęła jednego szczurka, za tydzień drugiego, a wczoraj pochłonęła trzeciego, tak więc apetyt nadal jej dopisuje. Muszę zaznaczyć, że w dzień naszego powrotu zdjęła stare ubranko, zamieniając je na większe. Może wzdłuż jakoś znacząco nie urosła, za to wreszcie wygląda jak normalny dusiciel, a nie skrzyżowanie pytona z żyłką wędkarską...
poniedziałek, 6 września 2010
czwartek, 5 sierpnia 2010
Kolejny posiłek i pożegnanie
Teraz jestem już pewien - to nie jest ta Irmelin, którą znam. To automat do pochłaniania szczurów! Wczoraj podałem Irmelince posiłek maksymalnej dopuszczalnej dla takiego węża wielkości - szerokości gada w jego najgrubszym miejscu. Co ciekawe, Irmelinka, która przedtem bała się sporych szczurów, tym razem zaatakowała po około dwóch sekundach.Jak się okazało, dwumiesięczny szczurek jest w sam raz na jej możliwości - księżna musiała się troszkę namęczyć, niemniej nie miała większych problemów z połknięciem tego dania. Teraz Irmelinka będzie miała dwa tygodnie przerwy w karmieniu - wyjeżdżamy nad morze, a opiekę nad lubą księcia Andrzeja będzie sprawował Nmofmak.
czwartek, 29 lipca 2010
Kolejny posiłek :)
Jak już wcześniej pisałem, Irmelince ostatnio apetyt dopisuje. A że szczurów dostatek, więc postanowiłem nie zmarnować tego czasu i karmić ją do oporu. Jako, że już przedwczoraj wieczorem wystawiała głowę z kryjówki obserwując terrarium, wczoraj postanowiłem spróbować podać jej około miesięcznego bieguska. Posiłek całkiem spory, największy w jej życiu. Na początku tylko go obwąchała, więc "podano do stołu" - zostawiłem szczurka pod wejściem do kryjówki. Nie robiłem sobie zbyt wielkich nadziei, że Irmelin zdecyduje się go zjeść, ale po pół godziny zauważyłem, że gryzoń znikł, a kryjówka jest odwrócona wejściem do tylnej ściany terra. Ot, pizza odebrana, do widzenia! ;-)
Myślę, że dam jej teraz tydzień spokoju z karmieniem, bo boję się, żeby z rozpędu nie przesadziła. Chyba, że zauważę oznaki zbliżającej się wylinki, co powinno niedługo nastąpić - wtedy węże odmawiają pokarmu, skupiając się na zmianie stroju.
Dzień przed posiłkiem zmierzyłem Irmelin programem Snake Measurer - wynik to około 70cm. No właśnie - na moje oko ma więcej, tak więc powtórzę pomiar, kiedy tylko będzie to możliwe.
Myślę, że dam jej teraz tydzień spokoju z karmieniem, bo boję się, żeby z rozpędu nie przesadziła. Chyba, że zauważę oznaki zbliżającej się wylinki, co powinno niedługo nastąpić - wtedy węże odmawiają pokarmu, skupiając się na zmianie stroju.
Dzień przed posiłkiem zmierzyłem Irmelin programem Snake Measurer - wynik to około 70cm. No właśnie - na moje oko ma więcej, tak więc powtórzę pomiar, kiedy tylko będzie to możliwe.
sobota, 24 lipca 2010
Letnie ucztowanie
Dzisiaj rano Irmelinka wciągnęła jednego szczurzego bieguska, na oko wielkości dwóch myszek. Tym samym bilans ostatniego tygodnia przedstawia się następująco:
Zeszły piątek: dwie myszki
Środa: szczurzy biegusek
Sobota: szczurzy biegusek
Daje to razem ilość dwa razy większą, niż spożywana przez Irmelin tygodniowa średnia. Ciężko powiedzieć, czy wpływ na to ma "afrykańska" pogoda, pochodzenie karmówki (dostaje szczurki z mojej hodowli, dobrze karmione i świeżo ubite), czy po prostu księżna postanowiła przytyć. Tak czy inaczej, dobrze, że skończyła z drakońską dietą i wreszcie zaczyna przypominać pytona królewskiego, a nie sznurówkę. Mam nadzieję, że apetyt jej się utrzyma i czekam na wylinkę - przy takim spożyciu liczę na solidny przyrost.
Zeszły piątek: dwie myszki
Środa: szczurzy biegusek
Sobota: szczurzy biegusek
Daje to razem ilość dwa razy większą, niż spożywana przez Irmelin tygodniowa średnia. Ciężko powiedzieć, czy wpływ na to ma "afrykańska" pogoda, pochodzenie karmówki (dostaje szczurki z mojej hodowli, dobrze karmione i świeżo ubite), czy po prostu księżna postanowiła przytyć. Tak czy inaczej, dobrze, że skończyła z drakońską dietą i wreszcie zaczyna przypominać pytona królewskiego, a nie sznurówkę. Mam nadzieję, że apetyt jej się utrzyma i czekam na wylinkę - przy takim spożyciu liczę na solidny przyrost.
wtorek, 20 lipca 2010
Krótkie streszczenie wydarzeń minionych.
Na samym początku muszę wyjaśnić jedną kwestię - wiem, że blog jest prowadzony kulawo, ale niestety życie ma to do siebie, że ciągle brakuje nam czasu. Niestety mnie też go nie zbywa, więc piszę, kiedy mogę.
Fiprex pomógł, nadal ani śladu roztoczy. Skutki uboczne? Źle zdjęta (a raczej nie zdjęta w ogóle) wylinka. Pomogła kąpiel w letniej wodzie i delikatne "obranie" węża ze starej skóry, chociaż głowa i oko nie były wdzięcznymi miejscami. Trzeba jednak księżnej przyznać, że zniosła to wszystko ze spokojem i godnością.
Po wylince wchłonęła zaledwie jedną myszkę i... Ku mojemu zdziwieniu po upływie około trzech tygodni zaczęła się przygotowywać do kolejnej wylinki. Tą zdjęła już wzorowo, jednak z jedzeniem dalej grymasiła - wmuszenie w nią dwóch dorosłych myszek było sporym osiągnięciem. A dwie dorosłe myszy dla około 90-cio centymetrowego pytona to stosunkowo mało. Z resztą przez ten "wylinkowy" okres trochę schudła, co zaczęło mnie nieco niepokoić. Na szczęście ostatnio pojawiła się nadzieja na to, że Irmelin nadrobi zaległości: Trzy dni temu pochłonęła dwie myszki (nieco wcześniej - jedną) a dzisiaj zabiła i pożarła szczurzego bieguska.
Tak - zabiła. Dlaczego podałem żywy pokarm? Już wyjaśniam.
Niektóre dusiciele trzymane w niewoli całkowicie tracą swoje naturalne odruchy - wcale nie duszą ofiary (normalnie "duszą" martwą karmę). Nie chcę, żeby mojemu wężowi się to przytrafiło, dlatego podałem żywego bieguska. Dodam, że tej wielkości szczur na 99% nie jest w stanie wyrządzić żadnej krzywdy wężowi i, że mimo to, cały czas kontrolowałem to, co dzieje się w terrarium. A polowanie węża to nie lada przedstawienie, niemniej przedstawienie na tyle okrutne dla ofiary, że na pewno szybko go nie powtórzę.
Jeśli myślicie, że wąż wypełza za ofiarą, to nie znacie Irmelin. Kiedy poczuła zapach i ciepło szczurka wolniutko wysunęła połowę pyska ze swej kryjówki, namierzyła ofiarę i... Czekała. Niczego nie świadoma karmówka rozpoczęła spacer po terrarium, badając otoczenie. Podeszła do węża na odległość około trzech centymetrów - wąż ani drgnął. Zaciekawiona zrobiła parę kroczków w jego kierunku, zbliżając się na mniej niż pół centymetra. Ten dystans okazał się zabójczy: Błyskawiczny atak, kryjówka wylatuje w powietrze, a szczurek w ułamku sekundy zostaje uwięziony w splotach Księżnej... A tak to wyglądało w praktyce:
Fiprex pomógł, nadal ani śladu roztoczy. Skutki uboczne? Źle zdjęta (a raczej nie zdjęta w ogóle) wylinka. Pomogła kąpiel w letniej wodzie i delikatne "obranie" węża ze starej skóry, chociaż głowa i oko nie były wdzięcznymi miejscami. Trzeba jednak księżnej przyznać, że zniosła to wszystko ze spokojem i godnością.
Po wylince wchłonęła zaledwie jedną myszkę i... Ku mojemu zdziwieniu po upływie około trzech tygodni zaczęła się przygotowywać do kolejnej wylinki. Tą zdjęła już wzorowo, jednak z jedzeniem dalej grymasiła - wmuszenie w nią dwóch dorosłych myszek było sporym osiągnięciem. A dwie dorosłe myszy dla około 90-cio centymetrowego pytona to stosunkowo mało. Z resztą przez ten "wylinkowy" okres trochę schudła, co zaczęło mnie nieco niepokoić. Na szczęście ostatnio pojawiła się nadzieja na to, że Irmelin nadrobi zaległości: Trzy dni temu pochłonęła dwie myszki (nieco wcześniej - jedną) a dzisiaj zabiła i pożarła szczurzego bieguska.
Tak - zabiła. Dlaczego podałem żywy pokarm? Już wyjaśniam.
Niektóre dusiciele trzymane w niewoli całkowicie tracą swoje naturalne odruchy - wcale nie duszą ofiary (normalnie "duszą" martwą karmę). Nie chcę, żeby mojemu wężowi się to przytrafiło, dlatego podałem żywego bieguska. Dodam, że tej wielkości szczur na 99% nie jest w stanie wyrządzić żadnej krzywdy wężowi i, że mimo to, cały czas kontrolowałem to, co dzieje się w terrarium. A polowanie węża to nie lada przedstawienie, niemniej przedstawienie na tyle okrutne dla ofiary, że na pewno szybko go nie powtórzę.
Jeśli myślicie, że wąż wypełza za ofiarą, to nie znacie Irmelin. Kiedy poczuła zapach i ciepło szczurka wolniutko wysunęła połowę pyska ze swej kryjówki, namierzyła ofiarę i... Czekała. Niczego nie świadoma karmówka rozpoczęła spacer po terrarium, badając otoczenie. Podeszła do węża na odległość około trzech centymetrów - wąż ani drgnął. Zaciekawiona zrobiła parę kroczków w jego kierunku, zbliżając się na mniej niż pół centymetra. Ten dystans okazał się zabójczy: Błyskawiczny atak, kryjówka wylatuje w powietrze, a szczurek w ułamku sekundy zostaje uwięziony w splotach Księżnej... A tak to wyglądało w praktyce:
piątek, 28 maja 2010
Chińskie tortury ratują skóry
Czyli o tym, co się działo przez ten miesiąc w świecie Irmelin. A działo się sporo: Miała miejsce wielka wojna z roztoczami. Niestety, globol nie przyniósł oczekiwanych rezultatów - roztocza mnożyły się pomimo zatrważającej ich ilości nic sobie nie robiąc ze środka owadobójczego - może wyselekcjonowałem "linię rodową" odporną na tą substancję. Widziałem, że te małe bydlątka strasznie dokuczają wężowi - siedział cały czas w baseniku z wodą usiłując potopić jak najwięcej małych dręczycieli. Zrobiło mi się szkoda księżniczki, poza tym obawiałem się, że pogryzienia mogą zacząć się paprać. I postanowiłem: Wojna totalna została wypowiedziana! A oto spis działań wojennych:
-Zakup faunaboxa i kabla grzewczego 15W
-Wysępienie Fiprexu od biednego nmofmaka
-Skucie wykończenia w terrarium (które i tak odpadało)
-Wyłożenie dwóch globoli w terrarium z zaklejoną wentylacją na okres 12 dni
-Spryskanie węża Fiprexem i umieszczenie go na ręcznikach papierowych w faunaboxie
-Ponowne wykończenie terrarium, kąpiel Irmelin i umieszczenie jej w odnowionym domku.
Póki co roztoczy żadnych nie widać i modlę się, żeby tak zostało. Pierwszego dnia po powrocie do domu Irmelin (mimo stresu, jaki na pewno przeżyła) zjadła myszkę, dzień później (czyli wczoraj) wchłonęła drugą. Ku mojemu zaskoczeniu po pierwszym posiłku bezceremonialnie wpakowała mi się na ręce nic sobie nie robiąc z pełnego żołądka :)
-Zakup faunaboxa i kabla grzewczego 15W
-Wysępienie Fiprexu od biednego nmofmaka
-Skucie wykończenia w terrarium (które i tak odpadało)
-Wyłożenie dwóch globoli w terrarium z zaklejoną wentylacją na okres 12 dni
-Spryskanie węża Fiprexem i umieszczenie go na ręcznikach papierowych w faunaboxie
-Ponowne wykończenie terrarium, kąpiel Irmelin i umieszczenie jej w odnowionym domku.
Póki co roztoczy żadnych nie widać i modlę się, żeby tak zostało. Pierwszego dnia po powrocie do domu Irmelin (mimo stresu, jaki na pewno przeżyła) zjadła myszkę, dzień później (czyli wczoraj) wchłonęła drugą. Ku mojemu zaskoczeniu po pierwszym posiłku bezceremonialnie wpakowała mi się na ręce nic sobie nie robiąc z pełnego żołądka :)
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
Wylinka i karmienie
W ostatni wtorek zauważyłem, że Irmelin ma zamiar w najbliższym czasie zmienić kreację na nieco luźniejszą - jej skóra stała się matowa, a oczy "zaszły mlekiem" - stały się białe. Wylinkę zdjęła w czwartek wieczorem, kiedy byłem w pracy. Przebrała się wstydziocha wewnątrz doniczki - nie wiem jak, bo nie ma tam żadnych szorstkich elementów. Ale dała radę - prawdziwa dama.
W nowej kreacji Irmelin rozpoczęła poszukiwania pożywienia, tak więc w piątek przywiozłem do domu dwie myszki, które chętnie zjadła. Może posiłek nieduży jak na takiego węża, ale kolejny będzie obfitszy. Poza tym w najbliższym czasie zakładam mini hodowlę szczurów, więc pokarmu będzie miała pod dostatkiem.
W nowej kreacji Irmelin rozpoczęła poszukiwania pożywienia, tak więc w piątek przywiozłem do domu dwie myszki, które chętnie zjadła. Może posiłek nieduży jak na takiego węża, ale kolejny będzie obfitszy. Poza tym w najbliższym czasie zakładam mini hodowlę szczurów, więc pokarmu będzie miała pod dostatkiem.
wtorek, 13 kwietnia 2010
Na początku zaznaczam i uprzedzam lojalnie: Wybaczcie mi chaotyczny styl - właśnie wróciłem z pracy, a poprzedniego dnia spałem 2 godziny, dzień wcześniej - około czterech. Po prostu życie człowieka brnącego pod prąd, zgodnie z tym, w co wierzy.
W poprzedni piątek podano do stołu księżnej Irmelin. Danie miało składać się z trzech szczurzych biegusków. Niestety, Irmelin dość nerwowo zareagowała na paparazzi (Nmofmak ;)`) i zaspokoiła pierwszy głód jednym oseskiem.
Po jednym dniu księżna zaczęła szukać pokarmu, niestety jednym biegusem wzgardziła (może już zapach nie ten?), na szczęście wobec drugiego nie miała zastrzeżeń, więc szybko znikł w jej pyszczku.
Kolejny posiłek: Sobota, dwie myszki o głodna księżniczka. Pierwsza myszka poszła błyszkawicznie, druga po chwili zastanowienia. W tej chwili Irmelin kończy trawić to pyszne danie ;)
A ja jako bonus dodaję owoc pracy naszego paparazzi:
 


Muszę jeszcze usprawiedliwić Nmofmaka - nie miał on łatwego zadania, ponieważ zdjęcia były robione przez brudnawą szybę - tylko wtedy księżna chciała ucztować.
W poprzedni piątek podano do stołu księżnej Irmelin. Danie miało składać się z trzech szczurzych biegusków. Niestety, Irmelin dość nerwowo zareagowała na paparazzi (Nmofmak ;)`) i zaspokoiła pierwszy głód jednym oseskiem.
Po jednym dniu księżna zaczęła szukać pokarmu, niestety jednym biegusem wzgardziła (może już zapach nie ten?), na szczęście wobec drugiego nie miała zastrzeżeń, więc szybko znikł w jej pyszczku.
Kolejny posiłek: Sobota, dwie myszki o głodna księżniczka. Pierwsza myszka poszła błyszkawicznie, druga po chwili zastanowienia. W tej chwili Irmelin kończy trawić to pyszne danie ;)
A ja jako bonus dodaję owoc pracy naszego paparazzi:
 

Muszę jeszcze usprawiedliwić Nmofmaka - nie miał on łatwego zadania, ponieważ zdjęcia były robione przez brudnawą szybę - tylko wtedy księżna chciała ucztować.
wtorek, 30 marca 2010
O tym, co już było...
Jako, że Irmelin przybyła do mnie ponad trzy miesiące temu, troszkę się już w hodowli wydarzyło.
Na początku problem z wilgotnością - włókno kokosowe umieszczone w terrarium było za mokre. Rozwiązanie okazało się banalne - wystarczyło wysuszyć podłoże w piekarniku, w temperaturze około stu stopni.
I zaraz na starcie kolejny kłopot - księżniczka Irmelin ani myśli spożywać posiłków w towarzystwie takiego plebsu jak ja i moja małżonka. Tak więc pierwsze karmienie po tygodniu od pojawienia się pytonicy w naszych skromnych progach zakończyło się fiaskiem. Dlaczego dopiero po tygodniu? Otóż młode pytony królewskie jedzą co tydzień, starsze podrostki (jak Irmelin) co około 10 dni, natomiast dorosłe - raz na około 2 tygodnie. Przy czym trzeba zaznaczyć, że nie jest to regułą, a zależy od apetytu danego osobnika. Dodatkowo nadmienić muszę, że nowy dom i wszystko co związane z przeprowadzką stresuje nie tylko ludzi, węże również. A co za tym idzie - zamiast na jedzeniu koncentrują się najpierw na zbadaniu nowego miejsca, znalezieniu odpowiedniej kryjówki i uspokojeniu w niej skołatanych nerwów.
Po około dwóch miesiącach postu udało mi się wreszcie wmusić w nią dwa szczurze oseski. Po tygodniu było już lepiej - zjadła cztery szczurki - niemowlaki. Wiedziałem już, że będzie dobrze - pytony królewskie mają tendencje do głodówek, które mogą trwać nawet dziewięć miesięcy, często poszczą też w okresie zimowym.
Pomyślałem więc, że czas wzbogacić dietę i za tydzień na Irmelin czekał szczurzy osesek. Postanowiłem również wykąpać ją i z pomocą Nmofmaka zdjąć jej pozostałość po ostatniej wylince. Na szczęście nasz plan wziął w łeb. Na szczęście? Tak, ponieważ okazało się, że wąż ma mleczne oczy, tak więc przygotowuje się do wylinki. Zwiększyłem więc wilgotność z około 45 do 70%, a po trzech dniach Irmelin pokazała się w nowej, lśniącej skórze i... Z roztoczami.
Nie mam pojęcia, skąd się te gady wzięły - przyczyną mógł być konar, który podobno (tak twierdził sprzedawca) był sterylny w chwili zakupu. Jak było naprawdę - ciężko stwierdzić. A może zawiniło "odstane" włókno kokosowe? Możliwe, że przyniosłem te małe gadziny na wężu, a po wylince wylazły spod łusek.
Tak więc rozpoczęła się wojna z roztoczami. W terrarium wyłożyłem zabezpieczony przed kontaktem ze skórą węża globol, zabrałem miskę z wodą, aby uniknąć zatrucia gada. Nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów, więc wymieniłem podłoże dezynfekując terrarium, po czym ponownie rozłożyłem globol. Aktualnie zostały niedobitki (najprawdopodobniej wylęgły się z jaj) na skórze księżniczki, mam nadzieję, że uporam się z nimi na dniach. Roztoczy jednak nikomu nie życzę, tak więc pamiętajcie, żeby każdy korzeń czy każde podłoże wygrzać w piekarniku przed umieszczeniem w terrarium...
W międzyczasie Irmelin przeszła drugą wylinkę, pożarła dwa szczurze biegusy i trzy dorosłe myszy. Warto zaznaczyć, że zawsze, gdy to możliwe podajemy martwy pokarm - podawanie żywych zwierząt jest niehumanitarne i stwarza zagrożenie dla węża.
Teraz oswajam pytonicę ze sobą, wyjmując ją dwa razy w tygodniu z terrarium mając nadzieję, że to już koniec serii trudności, jakie mnie spotkały.
Na początku problem z wilgotnością - włókno kokosowe umieszczone w terrarium było za mokre. Rozwiązanie okazało się banalne - wystarczyło wysuszyć podłoże w piekarniku, w temperaturze około stu stopni.
I zaraz na starcie kolejny kłopot - księżniczka Irmelin ani myśli spożywać posiłków w towarzystwie takiego plebsu jak ja i moja małżonka. Tak więc pierwsze karmienie po tygodniu od pojawienia się pytonicy w naszych skromnych progach zakończyło się fiaskiem. Dlaczego dopiero po tygodniu? Otóż młode pytony królewskie jedzą co tydzień, starsze podrostki (jak Irmelin) co około 10 dni, natomiast dorosłe - raz na około 2 tygodnie. Przy czym trzeba zaznaczyć, że nie jest to regułą, a zależy od apetytu danego osobnika. Dodatkowo nadmienić muszę, że nowy dom i wszystko co związane z przeprowadzką stresuje nie tylko ludzi, węże również. A co za tym idzie - zamiast na jedzeniu koncentrują się najpierw na zbadaniu nowego miejsca, znalezieniu odpowiedniej kryjówki i uspokojeniu w niej skołatanych nerwów.
Po około dwóch miesiącach postu udało mi się wreszcie wmusić w nią dwa szczurze oseski. Po tygodniu było już lepiej - zjadła cztery szczurki - niemowlaki. Wiedziałem już, że będzie dobrze - pytony królewskie mają tendencje do głodówek, które mogą trwać nawet dziewięć miesięcy, często poszczą też w okresie zimowym.
Pomyślałem więc, że czas wzbogacić dietę i za tydzień na Irmelin czekał szczurzy osesek. Postanowiłem również wykąpać ją i z pomocą Nmofmaka zdjąć jej pozostałość po ostatniej wylince. Na szczęście nasz plan wziął w łeb. Na szczęście? Tak, ponieważ okazało się, że wąż ma mleczne oczy, tak więc przygotowuje się do wylinki. Zwiększyłem więc wilgotność z około 45 do 70%, a po trzech dniach Irmelin pokazała się w nowej, lśniącej skórze i... Z roztoczami.
Nie mam pojęcia, skąd się te gady wzięły - przyczyną mógł być konar, który podobno (tak twierdził sprzedawca) był sterylny w chwili zakupu. Jak było naprawdę - ciężko stwierdzić. A może zawiniło "odstane" włókno kokosowe? Możliwe, że przyniosłem te małe gadziny na wężu, a po wylince wylazły spod łusek.
Tak więc rozpoczęła się wojna z roztoczami. W terrarium wyłożyłem zabezpieczony przed kontaktem ze skórą węża globol, zabrałem miskę z wodą, aby uniknąć zatrucia gada. Nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów, więc wymieniłem podłoże dezynfekując terrarium, po czym ponownie rozłożyłem globol. Aktualnie zostały niedobitki (najprawdopodobniej wylęgły się z jaj) na skórze księżniczki, mam nadzieję, że uporam się z nimi na dniach. Roztoczy jednak nikomu nie życzę, tak więc pamiętajcie, żeby każdy korzeń czy każde podłoże wygrzać w piekarniku przed umieszczeniem w terrarium...
W międzyczasie Irmelin przeszła drugą wylinkę, pożarła dwa szczurze biegusy i trzy dorosłe myszy. Warto zaznaczyć, że zawsze, gdy to możliwe podajemy martwy pokarm - podawanie żywych zwierząt jest niehumanitarne i stwarza zagrożenie dla węża.
Teraz oswajam pytonicę ze sobą, wyjmując ją dwa razy w tygodniu z terrarium mając nadzieję, że to już koniec serii trudności, jakie mnie spotkały.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)