Ostatnio niewiele się działo na blogu, bo niewiele działo się u Irmelin: Poczuła zimę i poddając się pierwotnemu instynktowi, silniejszemu niż jakiekolwiek ludzkie wymysły, by zamknąć węża w terrarium i za pomocą elektroniki zapewnić w nim odpowiedni mikroklimat, by wąż rozwijał się i rósł szybciej niż w naturalnym środowisku... Tymczasem, wbrew warunkom panującym w jej domku, jakiś wewnętrzny głos mówił Irmelin: "Jest zima, czas poszukać jakiejś chłodnej, przytulnej kryjówki i czekać, czekać na nadejście wiosny". Tak też zrobiła, od listopada nie liniejąc, nie jedząc i prawie że nie opuszczając swojej kryjówki w zimnym kącie terrarium. Raz, owszem, zrobiła wyjątek i zjadła myszkę, ale więcej już nie sprzeciwiła się instynktowi.
Dzisiaj kupiłem jej myszkę, podałem żywą. Kiedy gryzoń przechadzał się po irmelinowym lokalu, ona sama z początku nie raczyła zauważyć obecności intruza. Ale w głębi jej głowy chyba coś równie silnego i pierwotnego jak to, co skłoniło ją do zimowania, szeptało: "Wiosna za pasem, czas wstawać. Oto jest sposobność, powstań! Powstań i zabijaj, jedz, rośnij w siłę!"
I tym razem usłuchała, ostrożnie wyjrzała z kryjówki, namierzając zdobycz. Kiedy niczego nieświadomy gryzoń przeszedł nieopodal, Irmelin naprężyła się jak struna i przykleiła się wzrokiem do swej ofiary. Wypełzła ostrożnie za nią, jej ciało przybrało kształt litery "Z", pełen skupienia wzrok... Nie, to ona sama była skupieniem, czujnością... Z zaspanego, niegroźnego węża stała się łowcą, maszyną do zabijania, podążającą za ofiarą jak cień. Mysz podeszła o milimetr za blisko... Atak był błyskawiczny, pełen determinacji, agresji i głodu, zbudzonego przez nadchodzącą wiosnę. Mysz krótko pisnęła, wypuszczając tym samym część ze swego ostatniego, niosącego życie oddechu...
Wiosna, choć dla węży jest czasem zabijania, dla ludzi podobno jest czasem miłości. Tak więc zdecydowaliśmy się jechać po kawalera dla Irmelin i dzięki temu spędziliśmy weekend w Zakopanem - kawaler pochodzi z USA, ale mieszkał w Nowym Targu. Nazwaliśmy go Tadeusz, ponieważ w planach mamy zakup dorosłej samicy, która będzie nosić imię Teresa. Mam nadzieję, że oprócz Irmelin również Teresa zostanie matką, a Tadeusz - ojcem.
W tym miejscu muszę nadmienić, że Tadeusz nie pochodzi z plebsu, jest arystokratą - pięknym pytonem królewskim odmiany barwnej "fire", więc statystycznie połowa potomstwa odziedziczy po nim szlacheckie geny...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz